Mateusz - karta piąta „Dziennika podróżnego''

Wakacyjne wyjazdy nad Morze Bałtyckie mają w sobie coś z magii.Bywa, że gdy jesteśmy po raz pierwszy w życiu na przepastnej, złocistej i zalanej słońcem plaży z wielką nieśmiałością zajmujemy miejesce na swoim skrawku piasku,rozglądamy się dookoła z niedowierzaniem i uśmiechamy do siebie na myśl o ciepłej wodzie. A potem to już tylko powtarzamy jak mantrę:"Mamo jeszcze tylko 5 minut!", "Mamo, jeszcze chwila!","No Mamooooo!" i nie można nas z tej wody wyciągnąć. To nic, że skóra wygląda jakby miała się za chwilę zmacerować.To nic, że od nadmiaru słońca pieką wszystkie wystające ponad powierzchnię wody fragmenty ciała. My i tak będziemy pływać tam i z powrotem, doskonalić nasze umiejętności nurka prawie głębinowego i obserwować życie podwodnej fauny i flory.I woda towarzyszyć będzie nam już wszędzie. Od Sopotu po Knopin.Od początków lipca po koniec sierpnia. By poczuć się nieco inaczej, bardziej podniebnie, sprawdzimy także swe umiejętności w parku linowym. I tu właściwie bez zaskoczenia - okaże się, że potrafimy niczym bohater powieści "Baron drzewołaz" przemieszczać się między drzewami. I że nie mamy lęku wysokości, ale jest w nas ogromnie dużo samozaparcia i radości! By zregenerować siły posilimy się w food trucku i znowu ruszymy do naszych wakakcyjnych aktywności. Z szerokim uśmiechem na twarzy, zawadiackim spojrzeniem i okrzykiem "Nice!"Bo taki właśnie jest nasz Mateusz.