A w Krakowie... ani na Brackiej, ani na Barskiej nie padał dzisiaj deszcz...,czyli dzień drugi

A w Krakowie zatrzymaliśmy się w pięknym i gościnnym Domu Świętego Szymona skąd już tylko krok do wszystkich cudowności krakowskiego Starego Miasta. Wieczorem wyruszyliśmy na spacer i okazało się, iż wszystkie drogi prowadzą... na Rynek Główny.
Po tym jakże spokojnym Preludium Cracoviensis, kolejny dzień naszego pobytu w Małopolsce zaczęliśmy od wyjazdu do Kopalni Soli w Wieliczce. Tutaj razem z Panią przewodnik zagłębiliśmy się, dosłownie i w przenośni, w historię Żup krakowskich, czyli kopalni zarządzanych w czasach minionych przez żupnika będącego urzędnikiem królewskim. Od XIII wieku w skład Żup krakowskich wchodziła Kopalnia soli w Wieliczce oraz Kopalnia soli w Bochni wraz z warzelniami, w których odparowywano wodę z solanki, by wyprodukować sól warzoną. Dzisiaj Kopalnia w Wieliczce jest zachwycającym obiektem muzealnym wpisanym na pierwszą Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Uznano ją także za jeden z siedmiu cudów Polski w plebiscycie „Rzeczpospolitej" z 2007 roku.
Po powrocie do Krakowa czekały na nas Sukiennice oraz Kościół Mariacki z ołtarzem Wita Stwosza i dekoracją malarską projektu Jana Matejki. Był czas na kolejny już spacer, naukę Pigeon language (nie mylić z językami pidżynowymi), w którym wyrażeniem otwierającym i zamykającym każdą konwersację jest „GROOOCHUU - GROOOCHUU!!!", co brzmi jakoś tak i po warmińsku i uniwersalnie. A wieczorem po raz pierwszy w życiu mogliśmy doświadczyć - siedząc w wygodnym fotelu: powiewu powietrza, zapachu, temperatury, wibracji, zmian pozycji, dotyku. A wszystko to za sprawą seansu w Kinie 7D.